Maciej Mikołajczyk
Małgorzata Białecka to przede wszystkim mistrzyni globu w windsurfingu z 2016 roku. W rozmowie z Maciejem Mikołajczykiem z „Jachtingu” przyznaje, że po starcie na igrzyskach olimpijskich w Brazylii czuje spory niedosyt. Gdynianka zauważa, że zawodnicy jej gabarytów mają obecnie problem, by odnaleźć się w olimpijskim żeglarstwie.
Maciej Mikołajczyk, redaktor „Jachtingu”: Jest pani rozpoznawalną osobą w Trójmieście? Zdarzało się, że ktoś zaczepiał panią na ulicy, prosząc o autograf?
Małgosia Białecka: Raczej nikt na ulicy mnie nie zaczepia, ale wydaje mi się, że ludzie interesujący się sportem w Trójmieście kojarzą moje nazwisko.
Na nadchodzących igrzyskach w Paryżu zabraknie już klasy RS:X. Dlaczego ta konkurencja wypadła z olimpijskiego programu?
Myślę, że nie było żadnego konkretnego powodu. Klasa RS:X po prostu się zestarzała. Windsurfing cały czas się rozwija, a trend w żeglarstwie poszedł w kierunku hydroskrzydeł. Windsurfing, żeby utrzymać się w programie igrzysk olimpijskich, musi być atrakcyjny. Ta zmiana była konieczna.
Czy rewolucja w żeglarskim windsurfingu idzie w dobrą stronę?
Dla mnie jako byłej zawodniczki największą rewolucją jest profil zawodnika w klasie olimpijskiej. Pewnie nie takie było na początku założenie, ale IQfoil okazał się klasą dla bardzo ciężkich ludzi. Zawodnicy przechodzący z RS:X musieli często zwiększyć masę ciała o więcej niż 20 kg. Przy wysokim wzroście jest to jeszcze do zrobienia, ale co mają zrobić osoby moich gabarytów?
Oczywiście w żeglarstwie nie ma takiej klasy, gdzie waga nie gra roli, jednak analizując całe żeglarstwo olimpijskie, drobny i niski zawodnik może aktualnie odnaleźć się jedynie na sterze na 470, dlatego moim zdaniem to trochę mało… Zmienił się również styl żeglowania, gdyż w nowej klasie IQfoil najważniejszy jest szybki sprzęt i prędkość na halsie. Z kolei bardzo dużo traci się na zwrotach, co powoduje, że taktyka stała się mniej ważna.
fot. arch. arch. Małgosia Małecka
Cały materiał przeczytasz w “Jachtingu” 3-4/2024



