Sławek Michałowski
Jak co roku jesień to dla mnie pora na rejs na żaglowcu. W tym roku jest to „Pogoria”. Na rejs po Morzu Śródziemnym zapisaliśmy się już wiosną. My, to znaczy paczka co roku pływająca na żaglowcach: „Zawiasie”, „Borchardzie”, „Bryzie H”, Gedanii”. Teraz więc mamy szansę poznać kolejny żaglowiec, tym razem rejowy: barkentynę „Pogoria”. I po raz pierwszy jesienny rejs mamy nie na Bałtyku, ale na ciepłych wodach Morza Śródziemnego (a dokładniej: Morza Liguryjskiego).
Z Warszawy wyruszamy autokarem w piątek 10 listopada 2023 roku około 1300. W autobusie jest już część załogi, która jedzie z Gdańska. Po drodze, w Gliwicach, zabieramy ostatnią grupę. Przez noc przejeżdżamy Czechy, Austrię i większą część włoskiej części trasy naszej podróży. Niewiele było widać przez okno. Około godziny 0900, już w sobotę, dojeżdżamy do Genui. Jedziemy estakadami między gęsto i chaotycznie pobudowanymi blokami mieszkalnymi. Co ciekawe, pranie w mieszkaniach wisi poza balkonami, a nie na balkonach, przez co bloki wyglądają niedbale. Zbliżając się do portu, mijamy stosy kontenerów. Przejeżdżamy obok zabudowań lotniska i wreszcie autobus parkuje w marinie.
Od miejsca zaparkowania autobusu do „Pogorii” jest kilkadziesiąt metrów. Najpierw z autobusu na keję przy „Pogorii” nosimy prowiant, który z nami przyjechał. Jest tego sporo, bo to pełne wyżywienie dla ponad 40 osób na siedem dni, na trzy posiłki dziennie. Ale załadunek na statek przebiega sprawnie dzięki utworzeniu łańcucha i przekazywaniu sobie kolejnych paczek z rąk do rąk po trapie na pokład, zejściówką w dół do kambuza i finalnie do magazynku prowiantowego. Ponieważ przydziału osób do kabin dokonano już wcześniej i ustalono składy poszczególnych wacht, od razu każdy wie, gdzie wrzucić swoje bagaże i gdzie jest jego koja.
Ale nie mamy czasu na rozpakowanie się. Nasza wachta ma teraz kambuz, więc od razu przygotujemy dla załogi późne śniadanie, po którym sprzątamy. Jak tylko kończymy pracę w kambuzie, udajemy się na rufę. Tam jest zbiórka całej załogi z kapitanem. Po powitaniu i omówieniu głównych zasad obowiązujących na statku każda wachta przechodzi szkolenie ze swoim oficerem. Rozmawiamy o rozmieszczeniu na statku poszczególnych urządzeń, rozkładzie i funkcjach pomieszczeń oraz lokalizacji sprzętu ppoż. Omawiamy zasady pełnienia wacht oraz dopasowujemy pasy bezpieczeństwa. Analizujemy stawianie i zrzucanie żagli oraz nasze funkcje przy manewrach portowych. Robimy obchód statku. Wchodzimy rufową zejściówką i jesteśmy pod salonikiem i kajutą kapitana, które są na samej rufie. Idąc w kierunku dziobu: po lewej i prawej burcie są dwuosobowe kajuty oficerów, potem na lewej burcie jest czteroosobowa (nasza) kajuta, a w korytarzyku odchodzącym w prawo jest kabina armatorska (dwuosobowa) oraz druga kabina czteroosobowa. Potem przechodzimy przez małą mesę (oficerską) i wchodzimy w korytarz. Po prawej stronie jest ubikacja i łazienka oficerów i załogi stałej, potem ubikacja, dalej łazienka z kolejną ubikacją. Po lewej stronie jest natomiast kajuta kuka (a właściwie kukułki, bo o nasze żołądki podczas rejsu dba Kasia) oraz kajuta bosmana i rozdzielnia elektryczna. Wchodzimy do mesy. Po prawej stronie jest korytarzyk prowadzący do kabiny mechanika oraz kajuty ośmioosobowej i łazienki z ubikacją. Tam też jest zejście do maszynowni. Idąc dalej przez mesę, mijamy cztery ośmioosobowe stoły na lewej burcie (tu jemy posiłki), a po prawej stronie kambuz. Wychodząc z mesy, jesteśmy w sekcji dziobowej, gdzie w dwóch kubrykach są koje dla reszty załogi, rozmieszczone po burtach w trzech poziomach. W sumie są tam 23 koje. Na samym dziobie są natomiast jeszcze dwie łazienki, dwie ubikacje i magazynki bosmańskie. Z dziobowego kubryku wychodzimy zejściówką dziobową na pokład i zaglądamy do „klasy”, czyli pomieszczenia, w którym można prowadzić zajęcia dydaktyczne. Wracamy na rufę i zapoznajemy się z wyposażeniem kabiny nawigacyjnej.
fot. arch. Wojciech Rybak, Adam Kotarbiński, Łukasz Gorgol
Cały materiał przeczytasz w “Jachtingu” 3-4/2024









