kpt. Krzysztof Baranowski
Trudno o bardziej popularny temat na początku każdego rejsu. Ci, którzy wypływają pierwszy raz, z niepokojem dopytują o sposoby zaradcze. Stare wygi radzą koncentrować się na prostych zajęciach, dużo spać i przebywać na pokładzie…
A problemy i tak występują z pierwszą większą falą. Pojawia się uczucie niepewności, zawroty głowy, wrażliwość na ostrzejsze zapachy. Ruchy żeglarza stają się niezręczne, puls przyspiesza, pojawia się drżączka. W tym stadium żeglarz odczuwa przemożną potrzebę położenia się – do koi, choć tu przeszkadza podpokładowa duchota, albo na powietrzu, nawet na mokrym pokładzie.
Teraz już niewiele potrzeba, by zaczęły się torsje. Żeglarz leży i tylko wychyla się za burtę (oby tylko zawietrzną), by „oddawać hołd Neptunowi” przypięty uprzężą bezpieczeństwa. Pierwszego, któremu się to zdarzy, nazywa się prezesem.
Gérard Borg w swojej książce Run na wodę tak pisze: „Choroba morska – czy objawia się w postaci zaburzeń czynnościowych zespołu psychosomatycznego, zachwiania równowagi współczulnego układu nerwowego, czy może nawet ataków wątrobowo-żółciowych – jest przede wszystkim momentem, przez który bardzo trudno przebrnąć… Tym trudniej, że zazwyczaj ma on tendencje do wydłużania się w nieskończoność”.
Autor oczywiście kpi sobie z tytułowego tematu i nieco dalej snuje dywagacje, jak zmusić tych, których choroba nie dotyka, do rezygnacji z dalszej części rejsu. Ujawnia dzięki temu, jakie czynniki przyspieszają objawy choroby morskiej:
- Huśtawka – zacumować jacht nad mielizną, gdzie spiętrza się przybój, ale poprzecznie do fali, dzięki czemu przechyły boczne stają się „przerażające”.
- Szmer w silniku – czyszczenie wewnątrz jachtu dowolnej części silnika szmatą nasączoną benzyną. Pary benzyny i jej zapach wykańczają każdego.
- Krótkie spięcie – w uprzednio rozgrzanym piecyku umieścić dyskretnie kilka gumowych uszczelek wysmarowanych oliwą.
- Przeciek – na hasło „mamy przeciek” rzucić załoganta do pompy zęzowej, której króciec ssący połączono dodatkowym przewodem, i zalecić pompowanie, dopóki nie ubędzie wody w zęzie. Pompować można w nieskończoność, a wody w zęzie nie ubywa.
Fot. arch. flickr _dChris
Cały materiał przeczytasz w “Jachtingu” 3-4/2023


