Sławek Michałowski
Już na wiosnę 2022 r. zaprzyjaźniony kapitan Mateusz dał znać, że będzie organizował rejs na jachcie „Gedania”. Od słowa do słowa, po rozmowach kapitana z pierwszymi potencjalnymi uczestnikami wyklarowała się koncepcja, by to był kapitański rejs 100-godzinny na dużym żaglowcu. „Gedania” ma ponad 23 metry długości, więc jak najbardziej byłby spełniony warunek konieczny do stażu na kapitana jachtowego. Okazało się, że wszyscy chętni są zainteresowani taką formułą rejsu. Finalnie na 18 osób załogi tylko trzy osoby nie mają stopnia jachtowego sternika morskiego, ale również i one mają doświadczenie w żeglarstwie morskim. Jest także osoba, która opłynęła Horn!
W końcu nadchodzi dzień 22 października 2022 roku. Do Gdyni, do mariny Yacht Park, jedziemy pociągiem i nasza „zawiasowa” czwórka (czyli ja, Agnieszka, Jarek i Wojtek) dociera na pokład „Gedanii” przed godziną 1100, jako pierwsza z całej załogi. Jesteśmy tak wcześnie, bo Andrzej (który jest przedstawicielem armatora i którego znamy z bosmanowania na „Zawiszy Czarnym”) prosił nas, by pomóc w ładowaniu prowiantu na pokład. Niebawem przyjeżdża zaopatrzenie i przenosimy paczki z jedzeniem z samochodu i wnosimy je na pokład. Jest to niezła praca fizyczna, bo to pełne zaprowiantowanie na 9 dni, na 3 posiłki i przekąski dla 18 osób. Pracy nie ułatwia fakt, że „Gedania” jest zacumowana przy wysokim pirsie. Ponadto zniesienie pakunków z pokładu do mesy i kambuza to przeciskanie się wąskimi, stromymi i krętymi schodami. W sumie cała praca zajmuje nam około godziny. O 1200 na pokład przybywa Mateusz (kapitan). Do godziny 1500 docierają wszyscy załoganci. Mamy więc komplet: 18 osób na pokładzie.
Po formalnym przejęciu jachtu kapitan dokonuje podziału załogi na wachty. Wyznacza ich cztery: oficerami są dwaj Piotrowie (wachty I oraz II), Jarek (wachta III) oraz Agnieszka (wachta IV). Ja pełnię funkcję zastępcy kapitana. Zatem moja rola na tym rejsie jest zupełnie inna niż te, które pełniłem dotychczas na żaglowcach. Tym razem nie jestem oficerem wachtowym, który na wachcie prowadzi statek, ale jako zastępca kapitana (czyli chief) pełnię nadzór, czyli mam oko na to, co się dzieje i jak oficer wachtowy prowadzi statek. Jak to określił kapitan – w razie czego mam być wsparciem dla oficera pełniącego wachtę nawigacyjną.
Po krótkim szkoleniu z obsługi jachtu i jego urządzeń przeprowadzonym przez Andrzeja (bosmana) wychodzimy z Gdyni o godzinie 2020. Tak więc od razu po ciemku. Jest słaby wiatr, zatem idziemy na silniku. Dopiero godzinę po minięciu Helu wiatr wzrasta do 22 w. Stawiamy więc kliwer, fok-sztaksel i grot-sztaksel.
Fot. arch. Łukasz Bielecki, Sławomir Michałowski, Wojciech Rybak, Paweł Stasiak
Cały materiał przeczytasz w “Jachtingu” 1-2/2023







